– zapytała mnie żoncia , jako już trzecia osoba dzisiejszego ranka, gdy siedziałem przy porannej kawie czytając najnowszy Pilchowy felieton , co chwilę przerywając i spoglądając w okno . Szczerze: nie lubię tego pytania. Co prawda jest ono bardziej konkretne niż enigmatyczne „co tam ?” lub „co słychać?” (nie znoszę!), „jak tam” lub „jak leci?”. Bardziej konkretną zaczepką jest „co porabiasz?” , ale tylko z pozoru (też nie lubię) … Jakiś zamiennik? Próbowaliśmy na wakacjach z friendową Asią coś wymyśleć – i myślimy do dzisiaj…„Co dobrego?” na razie wygrywa, bo „dokąd zmierzasz” – choć ciekawe, brzmi nieco dziwnie… a jeśli pojawi się coś jeszcze – damy znać…
Co do „nad czym myślisz”: akurat to nad czym myślę jest rzeczą zdecydowanie intymną. Jeśli uznam, że myśl nalezy wyrazić, sam to robię wówczas , gdy -po pierwsze – coś będzie „przemyślane”, po wtóre – będzie się nadawało do ogłoszenia. . Jeśli nie – nie ma co pytać i mieszać – nie o wszystkim o czym się myśli należy mówić… Poza tym wyczytałem, że mężczyźni , którzy podobno – statystycznie rzecz ujmując – 13 razy na dobę myślą o seksie 😉 – bardzo nie lubią tego pytania stawianego przez żony.
Ja akurat o seksie nie myślałem – raczej o jesieni i o … świętej pamięci metropolicie Mediolanu… O tym drugim może napiszę innym razem – przeproszę się przy okazji z myślami paradoksalnymi – najbardziej zaniedbanym z moich blogów… a tymczasem o jesieni:
Z perspektywy mojego okna – na piątym piętrze wieżowca przy obwodnicy jesień nie zaczyna się mimozami(jak głosi najpopularniejsza jesienna piosenka)… zaczyna się wiatrem. Ot: było lato, powiało dwa dni i już wszystko jest inaczej. Czas przeskoczył. Liście się żółcą i spadają, chłodzik się zrobił, nawet słońce inaczej świeci,a rano pojawia się rosa i lekkie mgiełki.
W życiu też wiatr. Właśnie wieje. Jak przestanie nic już nie będzie jak dawniej. Pocieszam się,że ten wiatr jest przeze mnie akceptowalny. Nie to, co te burze i tornada sprzed siedmiu/ośmiu lat.
Trudno się skupić, mysli krążą i wciąż jakieś dygresje – nowa praca, koniec studiów , ślub i wesele… z kazdym tematem wiąże się kilka pomniejszych i gdy tylko człowiek zajmie się jednym tematem, myśli krążą wokół kilku pozostałych… jak więc odpowiedzieć na „Nad czym myślisz ?” Nie sposób… Taki czas… wiatry i zawirowania…
Z ostatnich wydarzeń, kronikarsko: Byliśmy z żoncią w Łodzi dopinać wesele. Przeszliśmy na „ty” z Anią i Bogusiem. Zważywszy , że Boguś jest trzy lata starszy od mojego ojca było trochę śmiesznie. Ludzie bardzo sympatyczni prowadzący ciche , higieniczne , ustabilizowane, mieszczańskie życie… miałem wrażenie, że przejmują się nieco bardziej od nas. W sumie szło się dogadać.
Do tego zakupy, zakupy… wczoraj z Miśkiem kupiliśmy ślubne buty, a przedwczoraj z żoncią i Zuzią spędziliśmy trzy godziny w przybytku zwanym Cuprum Arena… Centra handlowe podziwiam za architekturę, ale długo tam nie wytrzymuję. Moje kobiety wytrzymują dłużej, ale nie bardzo się potrafią na coś zdecydować.Ćwiczyłem cnotę cierpliwości i obsiadywałem wszystkie ławeczki. Po trzech godzinac wyszliśmy – ja miałem w ręku dwie gazety (nowe Kontynenty – mniam!), a dziewczyny nic… Następnego dnia żoncia kupiła sukienkę na wesele w pobliskim sklepie, wychodząc na 20 minut z domu. Takie historie.
co do nowej pracy – ustaliłem, że do wesela siedzę na miejscu i pracuję „statycznie”, a później – jak znam siebie – zatracę się w nomadowaniu…
a dzisiaj jedziemy do lasu….
może ktoś ma ochotę na Bieg Straceńców 7 X ?? zapraszam! kawka i szarlotka u dudiego gratis! Biegnę ja i Jacula. Będzie fajnie, zwłaszcza , że będzie „po wszystkim”. Cel minimum: ukończyć, cel maximum: nie być ostatnim…
no dość już dość… kończę tą notkę, w której same tylko dygresje…. ale taki czas: zupełnie nie sposób myśleć nad czymś jednym…
——————————–
cytat na dziś, Haruki Murakami:
„Doszedłem jednak do wniosku, że ponieważ porażka nie wchodzi w grę, muszę poświęcić się temu całkowicie”