jutro mija dwa tygodnie mojego projektu blogowego. Generalnie: jest ciekawie, wraca mi percepcja starego blogera. Znaczy: rozglądam się, patrzę, wychwytuję co mogłoby się nadawać do publikacji. Kołacze się w głowie takie ” co by tutaj?”. Miło.
Podobno blogosfera umiera. No nic. Cześć jej pamięci. Ja robię swoje, a – napiszę szczerze – bywam uparty.
Pojawiły się w sieci nowe formy wyrazu. O ile z instagramem się oswoiłem – tu fotki grają rolę główną, i nawet w youtuba się nauczyłem – tu też nie trzeba pisać , wystarczy nagrywać i to wszystko sensownie złożyć w całość. Twittera nie używam w trosce o własną kondycję psychiczną. Jednak z TikTokiem ni hu hu – tu do końca nie wiem co trzeba robić i wyraźnie nie nadążam za trendami.Nie trzeba nadążać. Wystarczy się zatrzymać w swoim momencie. Ale- jak wiadomo – jestem otwarty i liberalny, obserwuję i się uśmiecham, szukam dobrych stron. Więc nigdy nie mów nigdy.
Najlepiej się jednak bloguje.
***
Dziś Zuzia donosi z Wrocka o pladze szczurów. Dziewczyny boją się wejść do toalety, żeby im coś nie wyszło spod sedesu, ale takie historie zdarzają się podobno tylko w starym budownictwie. A jeszcze niedawno chciała adoptowac szczurka polaboratoryjnego. Ja byłem za, Żoncia przeciw, ale przecież Zuzia jest już dorosła i podejmuje autonomiczne decyzje. Więc zobaczymy jak będzie.
***
U nas dziś niedziela w lesie – klasycznie – musimy się zmęczyć i zasapać, bo inaczej spacer jest nieskuteczny. Więc było jak trzeba. Po południu sptkanie towarzyskie. Fajne, choć jak zwykle – jako kierowca – koniaczek mogłem sobie co najwyżej powąchać….
na fotce Sasuńka, którą ostatnio nazywam „panną z wilka” na dzisiejszym spacerze.